niedziela, 15 września 2013

Trzy autorki: Nancy22, Hermiona i Gemini3003 opuszczają tego bloga na czas nieokreślony.
Prosimy o wyrozumiałość :)
Każda z nas prowadzi również swoje osobne blogi, na które serdecznie zapraszamy:

-Nancy22
realfriendshipforever.blospot.com
Z pozoru przeciętne i spokojne życie trzech nastolatek gwałtownie zmienia się, gdy ich miasteczko rozrasta się i staje się dużym miastem. czeka je wiele przygód i trudności, a także nowe ciekawe znajomości, gdy do Deville wprowadzają się tajemniczy chłopcy.
Jak potoczą się ich losy?
Czy ich przyjaźń przetrwa ciężkie próby?

-Hermiona
newsecretsofhogwarts.blogspot.com
Rose to z pozoru zwykła nastolatka. Grzeczna córka, dobra uczennica. Jest bardzo zaradna. Co się jednak stanie, gdy otrzyma tajemniczy list, który okaże się listem z Hogwartu?
Tak, to prawda Hogwart NAPRAWDĘ istnieje.
A to co zostało zapisane na kartkach książek J. K. Rowling naprawdę się wydarzyło.
To było spełnieniem marzeń Rose.
Lecz czy aby na pewno?
Hogwart skrywa w sobie wiele mrocznych sekretów.
Czy Rose razem ze swoim przyjaciółmi zdoła je zgłębić?

-Gemini3003
getagripanddealwithit.blogspot.com
Przeciętna dziewczyna o przeciętnej urodzie, lecz gdy zakłada maskę zmienia się w Gemini - bystrą i blyskotliwą hazardzistkę, która słynie z tego, że nigdy nie przegrywa.
Z pozoru chłodna i zdystansowana dziewczyna otrzymuje dość nietypową propozycję zakładu...
Co się stanie, gdy go przyjmie?
Czy jeden zakład zmieni całkowicie jej życie?
Kto wygra, a kto poniesie klęskę?
Czy w imię milości Gemini zrezygnuje ze swojego statusu "niepokonanej"?

środa, 9 stycznia 2013


  Długą przerwę Victoria postanowiła poświęcić relaksowi na świeżym powietrzu. Podążyła w stronę Gwiazdy (zakola ze stolikami, leżankami, automatami, barkami, muzyką i soczystą zieloną trawą), która to służyła wszystkim za towarzyskie centrum. To taki prywatny kącik szkolny, który podczas przerw nigdy nie był pusty. Vicky usiadła przy tym samym co zwykle stoliku, naprzeciw budki z fast foodami, z której dobywające się zapachy, aż korciły by czym prędzej skorzystać z jej usług. Dziewczyna wyciągnęła kilkanaście monet, by tak jak zawsze zamówić dwa hamburgery, jednego cheeseburgera oblanego sosem keczupowym, dwie dorodne kanapki z sałatą i sałatką oraz trzy paczuszki z frytkami. A wszystko to by zaspokoić głodne żołądki swój i swoich przyjaciółek. Vicky wróciła do stolika, zrzuciła sweterek, wystawiła plecy do Słońca i otworzyła paczuszkę z frytkami. A potem odgryzła kawałek pysznego, złotego patyczka. 
 "Najlepszą rzeczą w naszych szkolnych pub-kach jest to, że jedzenie tam sprzedawane, jest jednocześnie smaczne i odtłuszczone. Mmmmm."
Kiedy do brzucha Victorii trafiło już z 15 takich frytek, do stolika nareszcie przydreptały Rachel w towarzystwie Raimon (kapitanki szkolnej drużyny piłki nożnej) oraz Cat (kapitanki szkolnej drużyny koszykówki) pochłonięte 'sportową' rozmową. Kiedy szły wyglądały nieco, jak z reklamy typu "Miej Kolor Jak Ja! Przecież to takie proste". Victorii nie chodziło o zazdrość, ni nic w negatywie. Tylko o to, że... Od lewej Raimon - busz lśniących czarnych loków do ramion, w środku Rachel ze swoimi długimi do pasa blond włosami, a dalej Cat z naprawdę pięknymi bordowymi kosmykami upiętymi w warkocz zakończony różową kokardką. Wszystkie trzy smukłe, rozpromienione i roześmiane - co tu ukrywać? Przyjaciółki przyciągały uwagę wszystkich. Ale miały klasę i nigdy nie pyszniły się tym.
 Wszystkie trzy z ulgą i radością usiadły wokół owalnego stołu.
 - Vicky! Nawet nie wiesz, jak strasznie jestem głodna! - Krzyknęła Cat na widok zastawionego żarciem stolika, siadając obok przyjaciółki. - Hej, kochana. - Uściskała ją przyjaźnie. 
 - Hej, Cat. Jak tam hiszpański? 
 - Gracias! Pase en cinco! 
 - Na 5! Gratulacje! Wiedziałam, że Ci się uda!
 - To tylko dzięki Tobie tak dobrze mi poszło. 
 - Ooo! To miłe. Ale nie ma sprawy, jeśli kiedyś będziesz potrzebować mojej pomocy, wal śmiało. A jak tam wczoraj na treningu?
 - Cat to wczoraj dała czadu! Zrobiła genialny wsad i wymyśliła nową świetną technikę! Jest niesamowita! - Rachel dołączyła do naszej rozmowy pałaszując swojego hamburgera.
 - To gratuluję po raz drugi. Macie może jeszcze jakieś świetne wiadomości?
Raimon przeczesała dłonią, udekorowaną czarnym lakierem i małym tatuażem w kształcie piłki - futbolówki, swoje ciemne włosy i z zaciętością powiedziała:
 - Wczoraj nareszcie wykopałam Nelly z drużyny i czuję się mega usatysfakcjonowana, a do tego zaczynają się mistrzostwa i reszta dziewczyn ma u mnie dług wdzięczności... Istna euforia!
 Raimon wyciągnęła pomadkę z bordowej torby z nadrukiem czaszki i pociągnęła usta śliwkowym odcieniem. 
 - Ach, to ta ruda Nelly, córka wicedyrektorki, tak? Ta, która nie potrafi porządnie piłki kopnąć, a obcasy ma od Gucci'ego?
 - Tak to właśnie ta - Odpowiedziała (na właściwie retoryczne pytanie Vicky) Lily, która właśnie dołączyła do reszty przyjaciółek spożywających swój lunch. - Jeszcze raz zobaczę tę jej wytapetowaną buźkę to chyba trafię na ostry dyżur.
 - O! Lily! Co Cię zatrzymało? 
 - A no właśnie ona. - Lily rzuciła swoją torbę na blat i wzięła głęboki oddech - Prezentowała swoje nowe buty za niecałe trzy tysiące. Złote szpilki. - Lily uderzyła dłonią w czoło. - Złote szpilki! W szkole! Przed wf-em? Bitch, please!
 Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, jeszcze przez chwilę nabijając się z Nelly.
 - Wiecie co laski? Która ma ochotę wyjść dziś wieczorem na kręgle? Jest piąteczek... - Victoria od jakiegoś czasu praktycznie co weekend wybierała się do Centrum na kręgle. Po prostu zakochała się w tym miejscu.
 - Sorki, ja nie mogę. - Powiedziała Raimon.
 - A ja mogę i to z wielką chęcią! - Wykrzyknęła Cat.
 - To samo! - Przytaknęła Lily.
 - Rachel, a ty?
 - Wybaczcie, dziś idę na mecz koszykówki...
Nie wiadomo kiedy dzwonek dostał szału, przerwa skończyła się, a dziewczyny musiały się rozejść.
 - Szkoda Rachel, Raimon. Może pójdziemy za tydzień.  
 - Świetny pomysł!
 - No nie! Teraz wf! - Załamana Lily powlekła się w stronę kortu. - Heja!
 - Zaczekaj na mnie! - Krzyknęła Raimon i dojadając swoją sałatkę ruszyła za nią.
 - A my Cat, mamy sztukę i plener dzisiaj, no nie?
 - Tak. Trzymaj swojego cheeseburgera i te frytki Vic, może zgłodniejemy...
 - Dajcie mi ze dwie na drogę na matmę. - Rachel przebierała nóżkami.
 - Dobra chodźcie, bo robimy zamieszanie, a tu jest już prawie pusto...

 Po dzwonku Cat i Victoria zabrały swoje sztalugi, farby, palety, pędzle oraz płótna, a później biegiem dołączyły do reszty klasy, która rozsypana po polance za szkołą, zaczęła już szkicować. Pani Chalk, plastyczka, kazała im się pospieszyć, bo jak nie, to będą zbierać wszystkim sztalugi...
 Szybko udało się im ustawić, wybrać "coś" i to malować. Vicky znalazła biedronkę na gerberze, a Cat gniazdko wróbelków. 
 - Vicky, czy ty też masz wrażenie, że Raimon trochę się zmieniła?
 Victoria pociągnęła czerwoną smugą rdzeń biedronki i zmarszczyła brwi. 
 - Chodzi Ci o to, że jest nieco mniej zła niż kiedyś?
 - Nie zupełnie. Od kiedy Raimon jest z nami chyba... Utożsamia się z powiedzeniem "Z kim przystajesz takim się stajesz". Zobacz Vic, pamiętasz kiedy my i Rachel znalazłyśmy Raimon obitą i całą przemoczoną w tym brudnym, obrzydliwym zaułku, a potem...
 Victoria odłożyła pędzle i spojrzała na przyjaciółkę.
 - Pamiętam to doskonale Cat. Wiem też, że gdybym była na miejscu Raimon to też było by mi trudno... Nie wiem, czy chciałabym przebywać w takim środowisku. No spójrz: My mamy swoje charaktery, ale każdej z nas zawsze żyło się dobrze, a Raimon. Sama mówiła, że jej rodzice rozwiedli się, a ojciec jest szefem jakieś korporacji. I tu widać to, że pieniądze szczęścia nie dają, a jedynie to, że całe życie zaniedbuje się swoje dziecko. Poza tym ona jest jedynaczką. Nie było by Ci źle na jej miejscu?
 W oczach Cat lśniły łzy.
 - Jasne.. Jasne, że było by. Jakiś koszmar!
 - Tyle czasu "opiekujemy się" Raimon. Zdążyłyśmy się dużo o sobie dowiedzieć, więc można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami. Poza tym Cat, pamiętasz, gdy wtedy odstawiłyśmy Raimon w opłakanym stanie pod jej willę i obiecałyśmy sobie, że spróbujemy coś z tym zrobić? Nie poddamy się! Zaszłyśmy za daleko! 
 Dziewczyny pokiwały głowami.
 - Jak Wam idzie drogie panie? - Chalk wyrosła, jak spod ziemi.
 - Już skończyłyśmy. Kiedy będzie dzwonek?
Chalk podciągnęła rękaw satynowej koszuli i spojrzała na ręcznie malowany zegarek.
 - Jeszcze pięć minut. Dobrze dziewczynki. Wasze prace, prace Adelle, Christophera oraz Margaret idą na wystawę. Otrzymujecie celujący.
 Cat i V podskoczyły w górę i z piskiem przybiły piątki! Podziękowały, a Chalk przyzwyczajona zachowaniem przyjaciółek przewróciła oczyma, machnęła dłonią i poszła po dziennik. 
 - Bierzcie swoje sztalugi do klasy, idziemy już, bo chyba zaraz zacznie padać! - Krzyknęła Chalk.
 Victorię tak pochłonęła rozmowa z przyjaciółką, że zupełnie nie zauważyła kłębów wręcz granatowych chmur.
 - Mnie to wygląda na jakąś burzę albo zamieć, a nie na deszczyk...
 - Wow! Szybko! Zmiatamy do szkoły!

 Kiedy lekcje dobiegły końca, a dziewczyny wyszły ze szkoły, niebo miało jeszcze bardziej przerażający wygląd niż dotychczas. Do tego wszystkiego zerwała się wichura.
 - Boże! Czy to koniec świata?! - Pisnęła Cat.
 Victoria bardzo chciała z uśmiechem machnąć ręką, ale wygląd wszystkiego wokół był... bardzo dziwny. Ludzie uciekali, kilka dziewczyn upadło na ziemię nie mogąc poradzić sobie z wiatrem, który targał ich włosami i zakrywał twarze,  nauczyciele pędzili do swoich wozów, a Vicky wpadło coś do głowy.
 - Cat, chodźmy po Raimon! Jakieś piętnaście minut temu skończył im się wf! Może stoi pod salą i nie wie co ma robić?
 - OK! - Odkrzyknęła. - Masz rację! Widzę ją tam! Jest z Lily!
 - To biegnijmy!!!
Bieg pod wiatr okazał się katastrofą. Parę razy dziewczyny na kogoś wpadły, przewróciły się, w coś uderzyły i tym podobne. 
 - Cat stój! - Wrzasnęła Victoria.
 - Co?! 
 - STOP!!! 
Cat wystopowała w dobrym momencie. Biegnąca wprost na nią Raimon złapała ją za ramię, a za to Vicky wylądowała na ziemi po bliskim spotkaniu z Lily. Raimon pomogła podnieść się V, a Cat chwyciła za Lily. 
 - Dziewczyny wiecie może co się dzieje? 
 - Tak jak wy nie mamy zielonego pojęcia! - Vicky nagle sobie coś przypomniała. - A gdzie jest Rachel?
 - Mówiła, że idzie na mecz kosza. Więc pewnie w Hali po drugiej stronie!
 - Cat wiesz może, o której ten mecz się zaczyna?
 - Hm... Pewnie za chwilę.
 - Jezu, nie!!! - Wrzasnęła Lily.
Jakby tej cudownej aury było mało to jeszcze z nieba runęła ulewa.
Laski z krzykiem i ile sił w nogach pędziły do Hali. 
Kiedy prawie udało im się przemoczonym do suchej nitki dotrzeć na miejsce niebo przecięła błyskawica, która uderzyła w kopułę Hali.
Wszystkie dziewczyny z przerażeniem rzuciły się na ziemię zasłaniając głowy rękoma. 
- Co to było?!! - Pisnęła Lily.
- Boję się!!! - Załkała Cat.
- Pa...Patrzcie...!!! - Wydusiła Raimon wskazując na Halę.
- NIEEEEE!!! - Wydarła się Victoria podskakując, jak oparzona. - RACHEL!!!!!
Hala dachu zapłonęła żywym ogniem, zaczęły strzelać z niej iskry, wiatr szalał, jak opętany roznosząc ogień. Co prawda lało, ale woda nie dawała sobie rady z ugaszeniem tego piekła. Victoria stała na miękkich nogach, targana przez wiatr, przez najgorsze przeczucia. Czuła liźnięcie śmierci... 
Nawet nie zauważyła kiedy jej nogi pognały w stronę Hali. Biegła przed siebie, jej twarz była mokra od łez i deszczu, ale starała się być silna i biegła dalej... Błoto i wiatr uniemożliwiały szybki bieg. 
Za V rozmywały się błagalne nawoływania dziewczyn. Kątem oka zauważyła, że Raimon dzwoni po straż pożarną, Lily biegnie do szkoły, zapewne po woźnego i zestaw gaśnic, a Cat cała zapłakana leci za Vicky. 
Victoria widziała, że jest zbyt daleko od Hali. Zbyt daleko, by przybyć na czas. Poza tym miała bardzo dziwne przeczucie. Przed nią było pusto, odpychająco... A dokoła czaił się mrok. Poza tym towarzyszące odczucie czyjegoś penetrującego spojrzenia... Ogień rozgałęział się. Victoria wiedziała, że zostało jej tylko kilka żałosnych minut, by cokolwiek zrobić. 
Cokolwiek...



wtorek, 11 września 2012

    Mecze koszykówki zawsze bardzo ją interesowały. I tym razem Rachel, siedząc na trybunach świetnie się bawiła. Kibicowała zawzięcie Czarnym Smokom-drużynie swojego najlepszego przyjaciela Colina.
- Obiecaj mi - powiedział do niej przed meczem - że będziesz mnie wspierać.
A ona zawsze dotrzymywała obietnicy. Więc teraz razem z tłumem krzyczała i dopingowała go z całych sił.
    Kilka minut przed gwizdkiem końcowym zdarzyło się jednak coś, co zmieniło jej dotychczasowe życie. Chłopcy z drużyny smoków prowadzili czterema punktami, gdy nagle z sufitu zaczęły spadać ogromne, ciężkie lampy, które oświetlały boisko. Ludzie zerwali się do ucieczki. Zapanował chaos. W pewnym momencie, pośród tego zamieszania, Rachel zauważyła coś dziwnego. Przy drzwiach wyjściowych stał spokojnie wysoki mężczyzna w ciemnozielonym płaszczu i czarnym kapeluszu. Nie ruszył się z miejsca nawet wtedy, gdy jedna z lamp spadła bardzo blisko niego. Nie mogła dostrzec jego oczu, lecz zauważyła na jego twarzy bardzo nieprzyjemny uśmiech. Nagle usłyszała krzyk. Odwróciła się gwałtownie i zauważyła, że na podłodze, przygnieciony żelastwem leży... Colin! Nie ruszał się. Chciała mu pomóc. Chciała podbiec i sprawdzić czy żyje. Zerwała się z miejsca i chwilę potem znalazła się przy nim. Krew. Wszędzie było jej pełno. Zakręciło jej się w głowie. Wszystko widziała jak przez mgłę.Nagle poczuła czyjeś silne dłonie na ramionach. Był to pan Arrol. Ich nauczyciel i bliski przyjaciel rodziców Colina.
- Chodź Rachel - powiedział
Chciała zaprotestować, ale nie mogła wydusić z siebie słowa. Arrol wyprowadził ją na dwór.
- W porządku? - spytał - Dobrze się czujesz?
Kiwnęła głową.
- C-Co... - wysapała - Co z Colinem?
Czuła się jak po długim biegu. Gwałtownie łapała powietrze.
- Karetka już przyjechała - odpowiedział Arrol - Zaraz go stąd zabiorą. Mogę cię tu na razie zostawić?
Znów kiwnęła. Nauczyciel odszedł.
    Colin'a zabrała karetka. - pomyślała - Z resztą chyba nie tylko jego. Jak to się mogło stać? I kim był ten tajemniczy mężczyzna w płaszczu? Jedno było pewne - to nie był wypadek. I ja dowiem się o co w tym wszystkim chodzi. Jestem to winna Colinowi.